Dziś pokażę Wam książkę jedyną w swoim rodzaju. 😊
Zwykle, opisując książki, zaczynam od merytoryki, ale w tym przypadku MUSZĘ zacząć od strony wizualnej! Jest tak pięknie wydana, totalnie w stylu retro: matowa okładka (jakby o fakturze tkaniny), matowy, lekko kremowy papier i zabawne ilustracje w stylu zbliżonym do książek na babcinym regale.
Jeśli mnie znacie, to wiecie, że nie jest tak łatwo zaskoczyć mnie stroną wizualną – tym razem to się udało! 🙂
Jeżeli chodzi o treść, to również uważam, że książka jest w pewnym sensie unikatowa. Znajdziecie w niej krótkie wierszyki z zabawnym twistem, które sprawią, że wasz język nieraz się zaplącze. 😛
Dodatkowo wszystkie wierszyki są o jedzeniu.
Zajrzyj do środka! 🙂
Ogólnie szkoda, że w książce nie ma żadnej notatki, która opisywałaby jak czytać książkę z dzieckiem (jedyny sposób jaki mi przychodzi do głowy to powtarzanie po dorosłym wybranych fragmentów lub fraz). Uważam, że obecnie książka wymaga od rodzica sporej kreatywności (a jak wiecie, ja lubię mieć podane na tacy :P).
Z racji, że wierszyki są dosyć trudne (i momentami abstrakcyjne), myślę, że najlepiej sprawdzą się wśród szkolnych dzieci (ok. 6+), choć oczywiście wszystko zależy od tego jak podejdziecie do tematu 🙂
Do każdej książki dołączone jest piórko oraz zakładka z instrukcją jego obsługi. 🙂 Domyślacie się po co?
PS dziś, przed napisaniem recenzji, czytałam książkę na głos, żeby przypomnieć sobie jak bardzo połamie mi język. Otóż – połamała i to w wielu miejscach (ktoś więc co na złamanie języka? Bandaż, opatrunek? 🤣). W każdym razie oficjalnie postanawiam, że wykorzystam ją do rozgrzewki przed nagraniami!
Czy już pisałam, że pod względem wydania ta książka jest prawdziwą perełką? :p Tak? No to napiszę raz jeszcze. XD
Jeśli też macie ochotę połamać sobie (albo chociaż rozgrzać) języki wspólnie z waszymi maluchami, to „Smakowite wierszyki ćwiczące języki” znajdziecie TUTAJ.