Rozwód rodziców to zawsze trudne doświadczenie dla dziecka – tym trudniejsze, jeśli nie ma z kim porozmawiać o swoich obawach, lęku o przyszłość lub o poczuciu winy.
Rzeczywistości niestety nie zmienimy, ale… możemy ją trochę rozjaśnić. Jak? Na przykład podsuwając dziecku odpowiednią lekturę. I tak się składa, że dziś akurat mam coś na tę okoliczność! 🙂
Rodzice Pawła rozwodzą się. Ojciec wyprowadza się z domu i „przy okazji” zrywa kontakt z synem Pawłem. Chłopiec jest w tym wszystkim zupełnie sam – w dodatku zmaga się z prześladowaniem w szkole.
Pewnego dnia na parapecie chłopca pojawia się Li – mały elf. Bohaterowie szybko nawiązują przyjaźń – bawią się i dzielą się się troskami. Paweł pomaga elfowi rozwiązać pewien problem, dzięki czemu nawiązuje wartościową znajomość i odkrywa pasję. Z czasem przestaje także bać się swoich szkolnych oprawców i spotyka bratnią duszę.
Rodzice Pawła nie schodzą się z powrotem, a szkolni prześladowcy magicznie nie znikają. Mimo wszystko chłopiec zaczyna układać sobie życie lepiej i pełniej.
„Mały Li” to książka terapeutyczna, napisana przez certyfikowaną autorkę bajek terapeutycznych. Cała jej moc kryje się w zaproszeniu czytelnika do świata fantazji oraz w ukazaniu niemagicznego rozwiązania problemu.


Czytając historię Pawła dowiadujemy się, że:
– dziecko nie jest winne rozwodowi rodziców,
– dobrze jest dzielić swoje troski z przyjacielem,
– warto znaleźć w życiu zajęcie, które sprawia nam radość,
– warto szukać bratniej duszy,
– ludzie, którzy krzywdzą innych, tak naprawdę sami są głęboko nieszczęśliwi.
„Mały Li” to sporo czytania (150 stron), ale takiego, które z czasem zaczyna wciągać. 🙂
Jedyna wątpliwość, którą mam odnośnie treści to fakt, że ojciec zaczyna odnawiać kontakt z synem na skutek jego nieposłuszeństwa (Paweł raz po raz nie stawia się do domu zgodnie z umową, w wyniku czego otrzymuje karę – rodzice codziennie telefonują do chłopca, żeby sprawdzić jego posłuszeństwo). Jestem przekonana, że nie jest to celowy zabieg autorki, jednak uważam, że taki obrót spraw teoretycznie może skłonić młodego czytelnika do ściągnięcia na siebie uwagi rodzica w podobny sposób.
Mimo wszystko uważam, że książka jest wartościową lekturą, którą warto podsunąć starszemu dziecku (od 8 -10 lat), niezależnie od tego czy przeżywa podobne problemy. Myślę, że za jakiś czas sama podsunę ją swojej córce.
A co więcej – sama czytałam z przyjemnością i czuje się w pewien sposób ubogacona lekturą. 🙂
Książkę kupisz TUTAJ.