„Maks idzie do przedszkola” jest jedną z tych niepozornych książek, na które prawdopodobnie nie zwrócicie uwagi podczas wizyty w księgarni – a zdecydowanie warto! Dodatkowo do książki może przekonać Was też ultra niska cena, bo możecie ją kupić za około 6 zł. 🙂 Zajrzyjmy zatem do środka!
Kończą się wakacje i Maks idzie do przedszkola. Chłopiec bardzo czeka na ten dzień. Do przedszkola odprowadza go tata. Na miejscu dzieci poznają przedszkolną szatnię, salę zabaw i stołówkę. Później Pani Róża prowadzi zapoznawczą zabawę, podczas której wszyscy poznają swoje imiona. Następnie dzieci bawią się na podwórku, jedzą obiad i myją zęby w przedszkolnej toalecie, w której pomaga jeden z opiekunów, Pan Krzysiek. Po leżakowaniu, Maksa odbiera mama. Zafascynowany chłopiec z dumą oprowadza ją po całym przedszkolu.
To co w książce zasługuje na uwagę to fakt, że przedszkole pokazuje jako pozytywne doświadczenie. Poznajemy też pełen plan dnia i zaglądamy do każdego zakątka placówki.
Ciekawa jestem czy zwróciliście może uwagę na małe przełamanie stereotypów? To tata odprowadza Maksa do przedszkola (nie mama, jak większości książek). Dodatkowo w książce spotykamy również pana przedszkolanka. 🙂
Jedyne, na co chcę Wam zwrócić uwagę to ostatnia scena, w której dzieci otrzymują kosz pełen słodyczy. Wiem, że rodzice mogą mieć różne podejścia do tego tematu i nie każdemu to się spodoba.