Książki, które mogą zaszkodzić dziecku – czyli na co warto uważać w książkach o adaptacji przedszkolnej

W tym artykule chcę Was delikatnie przestrzec – przed książkami. Ale zanim zaczniecie przełączać okno w przeglądarce („Miały być przecież polecenia książek!”), spieszę z wyjaśnieniem. 🙂

Na rynku książki dziecięcej znajdziecie mnóstwo książek o pierwszych dniach w przedszkolu, czy o szeroko pojętej adaptacji przedszkolnej (naliczyłam około 40 tytułów). Książki te z założenia stworzone są po to, żeby wspierać dziecko w nowym, często trudnym dla niego okresie życia. Smutna prawda jest jednak taka, że NIE KAŻDA KSIĄŻKA O PRZEDSZKOLU JEST WSPIERAJĄCA. Znalazłam trzy książki (moim zdaniem) wybitne, kilka książek które są w porządku, kilka fatalnych i całą resztę książek miernych (takich, że przeczytać można, ale nie niosą ze sobą wielkiej wartości).

I jeszcze spieszę z kolejnym wyjaśnieniem – osobiście wychodzę z założenia, że NIE KAŻDA książka, którą czytamy dziecku musi być nie wiadomo jak wartościowa. To normalne, że czasami chcemy przeczytać coś tylko dla rozrywki i nie musi iść za tym żadna wartość edukacyjna (już sam fakt czytania niesie pozytywne wartości dla dziecka). Ale w kontekście książek o tematyce przedszkolnej, uważam, że cel jest jasny – chcemy oswoić dziecko z przedszkolem, opowiedzieć o tym jak wygląda, co się w nim robi oraz zaopiekować wszystkie emocje dziecka, które odczuwa w związku z nową sytuacją.

Problem może pojawić się w momencie, kiedy z jak najlepszymi rodzicielskimi intencjami sięgniemy po nieodpowiednią książkę. Zupełnie niechcący możemy zasiać w dziecku ziarno niepokoju (A czy mama na pewno mnie odbierze? A co jeśli pani nakrzyczy na mnie, kiedy będę płakać za mamą?) albo wpoić krzywdzące przekonania (Nie wolno płakać przy pożegnaniu, W przedszkolu muszę być grzeczny, Dziecko które nosi pieluchę nie nadaje się do przedszkola).

I w żadnym wypadku nie chcę Was straszyć, a jedynie uwrażliwić, aby krytycznie przyglądać się treściom jakie podsuwamy dziecku. Wychodzę z założenia, że nie należy stuprocentowo ufać wydawcom (jeśli książka ma w tytule „wpieram dziecko” to nie znaczy że jej treść taka będzie), ale raczej własnej rodzicielskiej intuicji. I jeżeli widzicie, że w tekście coś Wam „nie gra” albo, że coś budzi w Waszym dziecku dodatkowe obawy itp. – to po prostu takiej książki nie czytajcie. 🙂


Żeby nie być gołosłowną, pokażę Wam teraz kilka fragmentów, które znalazłam w książkach, a które uważam za szkodliwe dla przyszłego przedszkolaka. Zaraz obok pokażę Wam też „lepsze zamienniki” czyli fragmenty z innych książek, dotykającego podobnego problemu, ale w pozytywny sposób.

? Nie rozumiem przedstawiania płaczu jako czegoś niewłaściwego. Dziecko (a nawet dorosły) ma prawo okazywać wszelkie emocje, nie tylko te pozytywne i „pożądane”. Kiedy dziecko otrzymuje przekaz, że „nie wolno płakać” albo że „płaczą tylko mazgaje” otrzymuje jasny komunikat – „nie mogę pokazać tego, co czuję naprawdę, to co czuję jest złe albo nieważne” – i w konsekwencji – „ja jestem nieważny”.

? To nie jest tak, że dzieci MUSZĄ być dzielne. Nie muszą. Odnoszę wrażenie, że nakazywanie dziecku „bycia dzielnym” jest podobne w skutkach do tego o czym piszę wyżej – do odrzucania „niepożądanych” emocji i w konsekwencji do ich unieważnienia.

? Po co straszyć dzieci przedszkolem? Że będzie tam strasznie, że wszyscy tam płaczą, a może że ktoś je …sprzeda? Może dla dorosłego to brzmi jak dobry żart, ale dziecko niekoniecznie go zrozumie. Osobiście jestem za tym, żeby przedszkole pokazywać w pozytywny sposób – w końcu to dla dziecka nowa, nieznana rzeczywistość i od tego jak ją opiszemy, może zależeć powodzenie późniejszej adaptacji.

? I jeden z moich „ulubionych” fragmentów – lista zakazów. Nie wiem jak Wy, ale ja nie chciałabym podczas pierwszego dnia w pracy usłyszeć całej listy rzeczy, których w firmie robić kategorycznie nie wolno. 🙂 Poza tym… czy naprawdę chcemy poddawać dzieciom pomysły, na które być może samodzielnie by nie wpadły (np. że można dla żartów zapchać toaletę papierem)?

? No i ostatni fragment książki, w którym emocje dziecka pozostają niezaopiekowane. Chłopcy kłócili się o samochodzik, pani ich rozdzieliła i… jeden z chłopców został bez zabawki i bez wsparcia. Nie jest to coś, co chcę pokazywać mojej córce jako normę – chcę żeby również w przedszkolu czuła się bezpiecznie.

Takich „kwiatków” znalazłoby się zapewne więcej, ale nie ma sensu też ich tutaj wszystkich wymieniać. 🙂 Mam nadzieję, że udało mi się Was przekonać do tego, żeby wnikliwiej przyglądać się dziecięcym książeczkom. 🙂 A jeśli nie macie na to czasu (lub chęci:) to jak najbardziej możecie skorzystać z mojego polecenia:

w TYM WPISIE znajdziecie pierwsze trzy książki, które polecam w adaptacji przedszkolnej. Kolejne dobre tytuły polecę Wam w drugiej części artykułu, 18. sierpnia. 🙂

A jeśli chcecie być na bieżąco z treściami, które tworzę, zostańcie ze mną na Insta lub na Fejsie. Do zobaczenia! <3