Książka dla małych introwertyków (i nie tylko)!

Artykuł sponsorowany, współpraca reklamowa z Wydawnictwem Wilga

Pozwólcie, że dzisiejszy wpis zacznę od małej prywaty – ile razy mam za sobą intensywny dzień pełen spotkań, tyle razy czuję, że potrzebuję… odpocząć od ludzi. 🙂
I żeby nie było – lubię spotkania towarzyskie, ale nie zawsze, nie cały czas i nie wszędzie – jednym słowem, zdecydowanie zaliczam się do introwertyków.

No dobrze, a co to ma wspólnego z dzisiejsza książką?
Chodźcie i przeczytajcie!

Krecik i bóbr uwielbiają wspólnie spędzać wieczory w domku na drzewie. Światło lamp sprawia, że raz po raz do domku przybywają goście. Pierwszego dnia pojawia się królica z małym króliczkiem, kolejnego dnia domek na drzewie odwiedza wiewiórka, później myszka. Przybywa też borsuk, który zgubił drogę do domu, zmarznięta rodzina jeży, sowa…


Krecik zaczyna czuć, że liczne towarzystwo go przytłacza… i w pewną burzową noc ucieka z domku bez słowa. Zaniepokojony bóbr zaczyna szukać przyjaciela, a kiedy go odnajduje, ten wyznaje mu swoją tajemnicę.

Okazuje się, że bóbr nie tylko rozumie potrzebę samotności Krecika, ale wraz z pozostałymi zwierzętami postanawia podarować mu niezwykły prezent! Przyjaciele podarowują Krecikowi łódkę, dzięki której bohater w dowolnym momencie może wypłynąć na sam środek jeziora, by pobyć w samotności.

Od tej pory Krecik może swobodnie cieszyć się towarzystwem przyjaciół lub zatapiać się w błogiej ciszy – wszystko według tego co czuje i czego mu potrzeba.


Nie wiem jak do Was, ale do mnie ta historia bardzo przemawia. W społeczeństwie, w którym żyjemy, potrzeba samotności często odbierana jest jako coś negatywnego. „Zacisze Krecika” pięknie pokazuje, że nasze ludzkie natury różnią się od siebie – i że to jest w porządku.

Powiedziałabym, że książka nie tylko uczy rozpoznania własnych potrzeb, ale także ich poszanowania. Sposób, w jaki przyjaciele traktują Krecika uczy nas empatii i akceptacji różnorodności – w końcu to przecież piękne, że się od siebie różnimy!

Na sam koniec muszę dodać (choć pewnie już to zauważyłyście), że książka jest wyjątkowo pięknie ilustrowana.
Tekstu jest niewiele, dlatego myślę, że możecie czytać ją (i oglądać) już z dwulatkiem!